sobota, 24 sierpnia 2013

Prolog

Trzy lata wcześniej...
-Oczami Allyson-
Właśnie idę do Austina! Mamy pisać jakąś piosenkę. Stanęłam pod drzwiami i zaczęłam dzwonić. Nagle przed drzwiami stanął wysoki blondyn.
- Hej - Powiedział i wpuścił mnie do środka.
- Cześć. To jak piszemy? - Zapytałam.
- Jasne! - Krzyknął i wskazał mi pianino.
Usiedliśmy przy nim i zaczęliśmy tworzyć.
- Ej, a może tak.. - I zaczęłam grać melodię.
- Dobree... - Powiedział i się uśmiechnął.
Dokańczaliśmy piosenkę. No i jak zawsze, dochodziło do dotyk dłoni. Poczułam na sobie wzrok Austina, i spojrzałam się na niego. Patrzeliśmy się na siebie przez chwilę. Uśmiechnęłam się.
- A refren mógłby iść tak... - Powiedziałam, po czym zaczęłam grać i spojrzałam na klawisze. Austin jeszcze przez chwilę się na mnie patrzył.
- Świetny - Oznajmił - Jeszcze trzeba wymyślić słowa - Ponownie się na mnie spojrzał.
Zrobiłam to samo. Zaczęliśmy się do siebie przybliżać, kiedy nagle zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam - Powiedziałam i wstałam z krzesła.

ROZMOWA TELEFONICZNA
- Halo? - Zapytałam.
- Cześć córciu.. - Powiedział mi znajomy głos.
- Hej tato.. Co tam? - Zapytałam. Austin ciągle się na mnie patrzył.
- Wiesz.. Nie mam dobrych wieści - Powiedział, czułam że był bardzo smutny.
- Co się stało? - Zapytałam przerażona.
- Wiesz, że mama jest w Afryce? - Zapytał.
- Jasne, że wiem... O co chodzi? - Zapytałam jeszcze bardziej przerażona.
- Miała dziś do Ciebie przylecieć, ale... - Zaiskrzyły mi się oczy.
- Tato! Co się stało! - Krzyczałam do telefonu.
- Mama... Ona.. Nie żyje.. - Powiedział z bólem w głosie.
- CO?! - Krzyknęłam i zaczęłam płakać.

Upuściłam telefon, który się rozpadł.
Sama upadłam na podłogę chowając twarz w ręce.
- Boże Ally, co się stało? - Podbiegł do mnie Austin i uklęknął obok mnie.
Nie odpowiadałam. Przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego jak najmocniej. Płakałam tak chyba 2 godziny. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Była to jego mama Mimi. My nadal siedzieliśmy na podłodze. Ona do nas podbiegła.
- Co się stało? - Zapytał z przerażeniem. Spojrzałam się na nią, makijaż miałam rozmazany i pewnie wyglądałam jak zjawa. Austinowi jeszcze nie powiedziałam co się stało.
- Mama... - Wydusiła z siebie tylko to słowo, i ponowne schowałam twarz w dłonie.
- Ally, tak mi przykro - Powiedziała i tak samo jak Austin, przytuliła mnie.
Nie puszczali mnie chyba przez następne 2 godziny. Już nie mogłam wytrzymać i wyrwałam się z ich objęć i pobiegłam do domu. Biegłam całą drogę płacząc i myśląc - Co ja teraz zrobię? Mama miała przylecieć i już nigdy nie wyjeżdżać. Będę teraz sama siedzieć w domu.. Tata jest w pracy baardzo daleko, i w ogóle chyba nigdy do mnie nie przyjedzie. Mama była mi najbliższą osobą! - Tak rozmyślając doszłam do domu. Szybko go otworzyłam i wbiegłam do niego. Pobiegłam do pokoju rodziców. Podeszłam do szafy i ją otworzyłam. Wyjęłam ciuchy mamy i zaczęłam je przytulać jednocześnie płacząc. Tak zleciał mi cały dzień, a jutro do szkoły.

Rano obudził mnie budzik, który stał na półce. Wstałam i podeszłam do szafy. Wybrałam jakieś ubrania. Nawet nie wiem jakie. Założyłam je. Nie robiłam makijażu. Ochlapałam się wodą i nie jedząc śniadania wyszłam z domu. Szłam tak aż do szkoły. Kiedy weszłam podleciała do mnie pani dyrektor.
- Boże słonko tak mi przykro - Powiedziała z bólem. Pewnie tata dzwonił i powiedział, żeby nie zadawali mi lekcji, bo przeżyłam wczoraj szok. Na samą myśl zaczęłam płakać, kiedy pani dyrektor odeszła. Poszłam usiąść na ławkę i zaczęłam płakać. Wiem, że wszyscy się na mnie patrzyli. Nie obchodziło mnie to. Ale dziwi mnie to, że nie ma Austina. Nagle zobaczyłam jak wchodzi do szkoły. Myślałam, że do mnie podejdzie przytuli, ale on poszedł do... do Kiry i Dallasa! Do szkolnych POPULARNYCH ludzi. Razem z nimi spojrzeli się na mnie i zaczęli się.. Zaczęli się śmiać! Byłam załamana. Wybiegłam ze szkoły i pobiegłam do domu. Nie miałam telefonu, bo przecież potrzaskałam go. Ale na szczęście wzięłam kartę do mojego telefonu. Zaczęłam szukać jakiś innych telefonów i znalazłam. Zadzwoniłam do taty i poprosiłam go, żeby przyleciał po mnie do Miami. Zgodził się. Napisałam jeszcze krótkiego sms-a do Austina, chociaż nie wiem po co. Brzmiał on tak "Cześć. Wiem pewnie, że go nie przeczytasz, ale chciałam się tylko pożegnać. Wybrałeś lepszą drogę niż ja. Rozumiem to. Życzę Ci szczęścia na tej "nowej drodze" PA :*". Odłożyłam telefon. Po 5 godzinach przyleciał tata. No i odleciałam.

2 komentarze: